star (2012-05-25) Ocena: 8 Czasami obłędna idea jak ta z degustacją Bollingera w Paryskiej La Cave Legrand nagle się ziszcza, choć miejsce inne i czas. Stare krzaki, jazda bez podkładek, tych amerykańskich. Z trzech winnic ostały się tylko dwie, czy one znikną także zaatakowane przez mszycę co filokserą się zwie? Póki co jakoś dają radę. A jest to szampan marzenie, jak Clos du Mesnil czy Clos de Ambonnay Kruga, że o szampanach Salona nie wspomnę. Czy marzenie nie przekracza czasem rzeczywistości? Czy oczekiwania nie były zbyt duże? Chyba nie. Szampan jest przesmaczny, niesłychanie zrównoważony i elegancki. Nie ma wigoru Special Cuvee, nie ma rozmachu Grande Anne, ale jest dobry... w punkt. Nic więcej naprawdę nie trzeba. Optymalny czas i optymalna forma. Także degustujących, na zaproszenie Centrum Wina, prawie w samo południe. Czy gdybym nie wiedział co piję dałbym ósemkę? Może i nie, może siedem tylko, ale... wiedziałem. Warto czasami jednak wiedzieć, w końcu to niesłychana historia, duma Francji zarazem. @Centrum Wina
star (2012-06-06) Fotoreportaż Andrzeja Daszkiewicza, który w Clos Saint Jacques był, a wino VVF z nami pił. Relacja tutaj. wino13571#41672
star (2013-01-18) Ewa Wieleżyńska cytuje Wojtka Bońkowskiego piszącego i to dwukrotnie o Vieilles Vignes Francaises: Jakiś czas temu przeczytałam dwie zupełnie różne notki Wojciecha Bońkowskiego o degustacji Vieilles Vignes Françaises Bollingera. W jednej, zatytułowanej „Bollinger na nie” pisał o tym winie tak: To bardzo potężny szampan, nieprzyjazny i zamknięty, który wręcz trzeba – poświęcając trochę bąbelków – przelewać do karafki. Raczej ciekawy niż niezapomniany, choć z pewnością jest to butelka dużej klasy. W cenie ponad 2400 zł jest to jednak przyjemność wyłącznie teoretyczna. W drugiej, zatytułowanej „Bollinger na tak”, opublikowanej na autorskim blogu, nie relatywizował już swoich wrażeń do ceny, nie projektował sobie odbiorcy jako „niezakręconego konsumenta” i poleciał: Vieilles Vignes Françaises 2002 to niezwykłe wino. Jest niesamowicie skoncentrowane, ściśnięte, mineralne tak bardzo, jak rzadko zdarza się drogim białym burgundom. Z pewnością trzeba jedekantować (…) Wtedy po kwadransie pojawiają się brzoskwinie, morele, miód, herbatniki, choć spodem zawsze czai się ta niebywała rezerwa i twardość, garbnikowy chłód korzeni schodzących do wnętrza ziemi. Może VVF nie jest winemwielkim w powszechnym znaczeniu tego słowa (…), a jednak nie wymieniłbym go na żadne inne. Z każdym łykiem przenikały mnie dreszcze.
Na koniec Ewa Wieleżyńska pyta. Któremu Bońkowskiemu wierzyć? Ja tam wierzę obydwu Wojtkom Bońkowskim. Raz próbowałem Vieilles Vignes Francaises razem z nim. Na degustacji Centrum Wina. Podam odnośnik może do wpisu Wojtka (pralinka) bo nieznośna maniera cytowania tylko siebie zagościła w Magazynie Wino podobnie jak na Winicjatywie, przynajmniej w tekście Ewy Wieleżyńskiej, która żadnych odnośników nie podrzuca, choć cytuje. Wracając do degustacji, to było żarełko, były dolewki, był czas i namysł, nie dziwię się, że Wojtek stwierdził, że VVF Bollingera jest na tak. Na nie z kolei Wojtek Bońkowski (pralinka) ocenił VVF... podczas tej samej degustacji, bo niby zamknięty i zbyt potężny. Z tym się nie zgodzę, bo wg mnie to Grande Anne 2002 takowe było, a VVF 2002 urzekał dojrzałością i delikatnością, przy dobrej równowadze, ale nie siłą. Wygląda na to, że Wojtek dwa razy napisał o tej samej degustacji. Rozumiem, go dobrze, bo czasem we mnie też Dr Jekkyl walczy z Mr Hyde. wino13571#46413