Stare, ale czy jare?

Kolejne doświadczenie, które sprowadza każdego winomaniaka do coraz częściej powtarzalnego i coraz bardziej banalnego wniosku, że krzak krzakiem, ale najważniejszy jest pomysł. Pomysł na wino. Próbowaliśmy win vieilles vignes, alte reben, old bush etc. odmienianych przez różne przypadki, z różnym skutkiem. To kilka win, które kształtowały nasze wyobrażenia o VV tego wieczoru.

viniportugal.JPG

Richard Rottiers, człowiek o irlandzkich korzeniach zrobił w Beaujolais (Moulin a Vent) gamay, które nie przypomina gamay, dlatego że oszlifował je beczką. Sympatyczne wino, które może osłodzić gorycz nieudanej próby rozpalenia grilla albo przypalonej karkówki. Przyjemnie, ale w pamięci na dłużej nie zostanie.

Huba Szeremley zrobił w Badacsony jedenaście lat temu rieslinga, którego dziś można już tylko wąchać. Ale za to jaki to nos! Ewolucja trwa długo, powoli, ale kręci człowiekiem w najprzeróżniejszych kierunkach i choćby dlatego warto próbować stare wina. W ustach już niestety pusto, cienko, pociąg dawno odjechał.

Gaia na Santorini robi wina z assyrtiko. Przesadził jednak z siarkowaniem i wyszło inferno. Czułem się jak w tunelu aerodynamicznym owiany siarkowanym powietrzem. Wina nie było, grzywkę mi zniszczyło. I tylko tej ostatniej mi żal.

Ramisco z portugalskiego Colares z 1986 r. kiedy Smolarek senior strzelał bramkę nomen omen Portugalczykom. To wino jeszcze żyje! I to jest w nim kapitalne. Pije się zatem nie wino tylko historię, ideę, wspomnienia. Jakieś obrazy wydobyte z głębin pamięci. Warto inwestować w takie emocje.

Gruzini z Badagoni, wespół z włoskim enologiem (Donato Lanati), spreparowali wino o nazwie Kakhetian Noble z czystego rkatsiteli. I pudło. Chcą 50 euro za coś co jest nieme, przyciężkawe, właściwie żadne. Bandyterka. Jak mawia syn sąsiadki z góry - padaka.

Austriacki riesling od Gobelsburga nie pozostawił żadnych złudzeń. Tam robią po prostu świetne wina. Kilka razy próbowałem i zawsze są dobre. Nuda:) Piękny kolor, kształt, osobowość. Można pić zawsze i wszędzie.

Ernest Burn produkuje w Alzacji ładne, słodkie, może nieco ulepkowate pinot gris. Dobrze ułożone, żadnych alkoholowych klimatów, nikt tu pięścią nie wywija. Bardzo smaczne wino.

Mniej skomplikowane, ale nie mniej dobre było wino od Tornaia. Węgierski icewine z olaszrieslinga, który rośnie w Somlo. Znów bardzo dobre słodkie wino, a właściwie jegbor, jak mawiają w cieniu wulkanu.

Casus Telmo Rodrigueza i jego przedfilokserycznego Pago la Jarra z Toro skłania do wniosku, że wiek krzaków nie ma czasem żadnego znaczenia. Że nic nie ma znaczenia. Tylko ilość beczki ma znaczenie i to rzeczywiście bardzo męczy. To wino samotne. Wino żalu.

I wreszcie dwa miłe wina czerwone. Nowocześnie skrojone, utemperowane, ale soczyste, żywe, żadnych zadr. Australiskie (co nie dziwi) wino od Yarramana zrobione z czegoś co się nazywa chambourcin (co zupełnie zaskakuje, szczególnie kiedy nazwę tego szczepu słyszy się po raz pierwszy) i grecka Ramnista od Kir-Yanni zrobione z xynomavro. Takie wina bardzo lubię i gdybym mógł to piłbym je często w ilościach ograniczonych jedynie zdrowym rozsądkiem:)

Jednym słowem co krzak, to kolejne pouczające doświadczenie. Żal tylko trafionych win, których tym razem było wyjątkowo dużo (aż dwa:). Loarskie romorantin od państwa Gendrier (z Domaine des Huards o nazwie Francois 1er) i langwedockie Valcabrieres de Fantine zrobione z terretu (a?). Tym razem Francja dała plamę.

Comments

Dla mnie na plus...

Dla mnie na plus: Moulin a Vent od Richard Rottiers, Riesling Huba Szeremley, oczywiscie swietny riesling od Gobelsburga, Colares, Ernest Burn Pinot Gris, icewine Tornaia, no i bardzo fajny Tokaj Arvaya. Pewnym zaskoczeniem, ale pozytywnym byl dla mnie chambourcin z Australii, bardzo sceptycznie podchodzilem do tej ciekawostki.

Stare ale jare:)

Więcej na temat degustowanych win (m.in. fotki!) znajdziecie w zakładce degustacje pod przyciskiem Stare ale jare.