Heymann - Löwenstein. Aktywista.

"Na początku skontaktowałem się z Demeter'em i zapytałem czy mogliby mi pomóc - odpowiedzieli, że bardzo by chcieli ale (podobnie jak Steiner) są przeciwnikami alkoholu"... czy może być lepszy cytat z winiarza, który traktowany jest jako biodynamik?

HeymannLoewenstein01.JPG
(FOTO: aut. Michał Popielski)

Reinhard Lowenstein jest człowiekiem z pasją - można się z nim zgadzać, można próbować mieć odmienne zdanie ale wydaje się, że fundamenty jego wizji winiarstwa są dobrze przemyślane. Na pytanie o punktacje wina odpowiada pytaniem czy ktoś daje punkty Mozartowi i Beethovenowi. Na komentarz, że czuć alkohol odpowiada - może te wina nie są dla Ciebie. Zajadle broni rdzennych drożdży czy naturalnej fermentacji. Inox używa jak nie ma dość winogron by wypełnić 25hl beczkę.

HeymannLoewenstein02.JPG
(FOTO: aut. Michał Popielski)

Pytany o to jakie swoje wina poleca odpowiada, że zależy kiedy. Teraz podobają mu się proste wina z 2003, ale na topowe Uhleny z tego rocznika jest stanowczo za wcześnie. A na pytanie o starzenie się jego win ze szczerością informuje: nie mam pojęcia - gdybyśmy robili tak wina przez ostatnie 50 lat to coś bym wiedział. Ale on zaczął kilkanaście lat temu. Zaczął na nowo, albo raczej na staro, po tym jak napili się wina robionego jeszcze przez dziadka i otwartego na 45 rocznicę dziadków ślubu.

weinr.heymann.lowenstein.stawka.2009.jpg

Broni terroir, ale broni też win masowych (które nazywa przemysłowymi) - bo przecież nie każdego stać na wino "rękodzielne". Atakuje tylko tych, którzy są pośrodku - bo to oszuści. I z żalem w głosie mówi, że na początku nie mieli środków więc musiał sprzedawać całość produkcji - a teraz nawet sam dla siebie nie ma win z końcówki lat dziewięćdziesiątych.

weinr.bio_.dynamiczny.reinhard.jpg
(FOTO: aut. Michał Popielski)

Ale zaprasza i obiecuje, że jak już przyjadę to jakieś starsze roczniki znajdzie... i nie ma przebacz -pojadę!

HeymannLoewenstein03.JPG
(FOTO: aut. Michał Popielski)

Comments

(Bio)dynamiczny Reinhard.

Dalsza lektura obowiązkowa to tekst Wein-ra, krtóry znajdziecie poniżej:

http://www.sstarwines.pl/drupal-6.10/node/386

Zaczęło sie wcale ciekawie. Tuż przy wejściu powiedziano mi szeptem, abym za Chiny jeszcze Ludowe nie wymawiał terminu "biodynamika". Do dziś nie wiem dlaczego. Ale mniejsza o to, wszak Wino Jest Najważniejsze (tak sobie zanuciłem). No ale winiarz też człowiek, a do tego jeszcze wytwórca, projektant, strateg i takie tam. Szacunek wymaga wyrzeczeń. I tak zostało, nie wypowiedziałem. Najważniejsze, że jednego i drugie miałem tuż przed sobą.

Reinhard Löwenstein - człowiek ciepły, otwarty, uśmiechnięty a jednocześnie zamyślony. Taki typ filozofa - gawędziarza, który o winie z jednej parceli (i o samej parceli) może opowiadać od świtu do nocy. Znane jest jego skrajnie subiektywne podejście do metod produkcji, organowe piszczałki instalowane w piwnicy czy znaki runiczne, których odpowiednio dźwięk i "magiczna moc" mają wpływać na kształtowanie się i dojrzewanie win. Człowiek oddany idei terroir, według niego antytezie winiarstwa technologicznego. Ale pytany o problem globalizacji przekornie odpowiada, że globalizacja jest dobra lecz europeizacja jeszcze lepsza. Na zaczepki o wina naturalne (nie biodynamo! cicho sza...) odparował, że wino to produkt cywilizacji a nie naturalny. Czy biodynamikowi z krwi i kości przystoi szerzenie takich herezji? Tak czy inaczej, osobiście nie nadążam za jego filozofią wina. Wino jest produktem kompleksowym i powinno godzić chaos i ład (filozofia połączenia rzeczy odmiennych). Tu można się jeszcze pozastanawiać, ale definiowanie wina w oparciu o charakterystykę bóstw i demonów (Dionizos - natura, chaos, brak kontroli; Apollon - organizacja, sruktura, porządek; Lucyfer - Behemoth, Nergal... Cóż. Bywam monotematyczny) niewiele już z winem ma wspólnego jak dla mnie. Z jednym jednak trudno sie nie zgodzić, z określeniem człowieka i miejsca jako podstawy winotwórstwa - "dobry człowiek w dobrej winnicy to sukces". Do elementarnych czynników wpływających na klase wina zalicza też m.in. wiek winorośli, nasłonecznienie i ogólne cechy danego rocznika; lecz jak mawia, rocznik rocznikiem a wino ma być dobre, nawet kosztem ilości. Truizmy? Löewenstein naprawdę wierzy w to co mówi. Z ogromną satysfakcją opowiadał jak to najbardziej go zajmuje, i że najwięcej czasu w roku spędza w winnicy... naprawiając umocnienia tarasów. Po prostu człowiek ciężkiej pracy!

Opowiadał i opowiadał. Za to ciekawie. O problemach regionu i braku rąk do pracy mówił porównując Mosel do zanikającej, liguryjskiej Cinqueterre. Mimo wyśmienitych siedlisk np. przebogatych geologicznie okolic rodzinnego Winningen (Uhlen jest zwane czasem "mozelskim Montrachet") miejscowe winiarstwo zaczyna trapić problem z zachowaniem dziedzictwa; odczuwalny brak młodych ludzi, horrendalne ceny ziemi powoduja, że trudno podjąć czy też rozwinąć produkcję, zaś do regionu zaczynają ściągać entuzjaści z grubymi portfelami. Miejscowi na wiele nie mogą sobie pozwolić. Löwenstein sam przejmując gospodarstwo musiał się liczyć z każdym groszem, sprzedawał całe wino a teraz boli go brak starszych roczników w rezerwie.

W końcu starał się (oj starał) nasz minnesinger dowieść, że jego wina wytrawne są. Bo nie są. Albo jeszcze nie są. Wywód nie był długi. Cukier zwykle idzie w parze z wrażeniem owocowości. Alkohol, gliceryna itd. też potęgują słodycz. Lecz z czasem, mówił, słodycz wina zanika. W procesie dojrzewania wina wytrawnieją. Bardziej dociekliwi pytali o los cukru(-ów) bo to, że owocowość słabnie można zrozumieć. Czy zostają w winie w postaci i ilości niezmienionej czy może podlegają chemicznym reakcjom i zanikają, z czasem są "eliminowane" z treści win. Panie Löwenstein, czy wytrawne czy słodkie! Czekamy! Reinhard: "Po co się zastanawiać czy słodkie, czy wytrawne? To tak jakbyśmy mieli stwierdzać autentyczność płótna Chagalla po ilości błękitu w kompozycji". Tu mnie zagiął (bio)dynamiczny Reinhard. Na malarstwie nie znam się wcale.

Wyboru win z rocznika 2009 z Weingut Heymann - Löwenstein próbowałem we wrześniu 2010 roku, w warszawskim ŻuŻu, dzięki uprzejmości Panów Marka i Michała Popielskich. Wina dostępne na 101win.pl.

CinqueTerre

Hoho, będę tam. W kwietniu. Winiarstwo bohaterskie (WE). Doświadczę i doniosę.
A Heymann L... jedyne z nim spotkanie podczas kursu Rieslingów w CV.
Stukot kroków po kamiennej posadzce. Szósta rano. Krużganki klasztorne. Szczupła, niemłoda zakonnica o wąskich ustach idzie dzwonić na pobudkę. Jest dyrektorką ochronki. Jest zimno. Dzieci zaraz się zbudzą i karnie ustawią w dwuszeregu. Taki film mi wyświetliło w głowie to wino. Heymann-Löwenstein, Winninger-Rottgen Riesling 1999.

Coś przywieź!

O 1o lat młodszy, bardziej w amsterdamskiej dzielnicy "czerwonych latarni" się plasuje. Zakonnice, ale w plejboju... Czyli jednak wytrawnieją? Dzisiaj piszą "Winningen". Znak nowego?

PZDR wein-r