Dom Wina, nie ma jak w domu... wina?

Rokrocznie Dom Wina, importer, który zaczynał od win hiszpańskich, a potem rozhulał się na całą Europę i Świat organizuje w kilku miastach degustację. Tym razem odwiedził Wrocław, Łódź, Poznań, a pamiętam, że kiedyś Warszawę i Kraków odwiedzał. Widać z winnym kagankiem pod strzechy zagląda, żadnej nie omijając. Może za rok do Skierniewic trafi, jak w niewiele większym Elblągu ma już sklep?

dwfa.JPG

Działa w konwencji sklepowej (Łódź, Wrocław, Poznań, Kraków, Warszawa, Szczecin, Elbląg, Katowice), ale także klubowej, internetowe zakupy to u nich codzienność. Ze swej strony to przyznam, że kiedyś poprawiałem im statystyki kupując Muscat Ottonel - kartonami, co widac na SstarWines, ale niestety zniknął on z oferty.

dwve.JPG

Pojawiają się jednak nowe wina, tym razem może czyste i precyzyjne słoweńskie wiarusy, znaczy Verusy się pojawiły i może zagoszczą na stałe w ofercie? Panie krzyczały sowinjona bląsz poproszę, tego co jak czerwone wino pachnie, czarną porzeczką. Panowie zaś przy Rieslingu obstawali. Pinot Gris na bogato, dla Polaka. A Furmint? Dla każdego? Bo cukru odrobiną przyprószony.

dwar.JPG

Rozwój firmy zapewniony dzięki sprawnemu zarządzaniu zapewne, ich branżowe, importerskie czasopismo Czas Wina (Świat Wina to poznańskie branżowe czasopismo, dzięki MikPaw za poprawkę!), którego niestety już nie dostaję gratis jako klubowicz, a płacić sobie za nie każą, nie tak daleko poziomem od Magazynu Wino odbiega - artykuły Jancis Robinson i Michelle Shah, sprawnie zarządzane przez Wojtka Gogolińskiego, który nomen omen z Magazynu Wino do Czasu Win właśnie przeszedł. Buja się. Widać baza, także klientów, rośnie. A Panie śmiały się, co robić - wszak don't cry for me Argentina.

dwcl.JPG

Tu muszę w pierś się uderzyć, że po hurtowych zakupach muszkata Huby Szeremleya i kilku winach Glaetzera, jakoś zacząłem o Domu Wina zapominać, ceny mnie trochę odstręczały, a może i oryginalności zacząłem szukać, takie to kręte ścieżki winomana. Wracając do degustacji to zacząłem od Australii, wszak to terra incognita. Zamiast Glaetzera tym razem Thorn-Clarke, nie wiem czy komplementarnie czy to trwała podmiana? Wina dobrze zrobione, mucha (australijska) nie siada. Śmieszny gościu z martetingu co wizytówek zapomniał i cudze chciał omyłkowo rozdawać. Cóż ja swoich też nie miałem, ale koszulka firmowa. Importerowi też Clark się napisało, może buty będą sprzedawać, kto wie?

dwtn.JPG

Później TerraNoble, które chyba debiutowało rok temu w Warszawie. Szukało wtedy importera i znalazło. Mnie ich wina do końca nie przekonują, niektóre trochę niedojrzałych zielonych, paprykowo-porzeczkowych smaków, ale jak ktoś lubi Chile to niech spróbuje. Wszak chilijskie wina u nas na ogół smakują.

dwte.JPG

Potem z pewną rezerwą podszedłem do win bułgarskich, wiadomo widmo zośki unosi się nad nimi, a tu niespodzianka. To sam Michel Rolland macza w tych winach palce, a przynajmniej sygnuje je, choć nie - czuć jego dotyk wyraźnie. Wina dobrze zrobione, warto odczarować czar PGR-u. Póżniej Bordeaux w imieniu Lurton, wina pijalne, potoczyste a jak, brak trochę wartości dodanej, ale to klasyka, człowiek się nie zmęczy.

dwlu.JPG

Entourage jak najlepsze tym razem wybrano, chłodne i przestrzenne hale łódzkiego Muzeum Włókiennictwa to dobry wybór. Balowe suknie za szkłem, można było porównać z tymi, noszonymi przez degustujące Panie, czasy się zmieniły, moda też, ale na pewno nie można było być tym zdegustowanym.

dwro.JPG

Bodegas Rodero skusiła mnie winem TSM za pięć stów, uczciwie przyznam, ale wszystkie wina zaskakująco świeże, niezbyt masywne, kwasowe, ot dobra hiszpańska klasyka. Z Panią, która te wina przedstawiałą o Bierzo sobie ucięliśmy pogawędkę, bo stamtąd pochodziła. Jej ulubione to oczywiście Palaciosa, ale niekoniecznie Petalos, raczej top - las Lamas, Villa Corullon, czy Saint Martin, miała szczęście je spróbować. Potem Art od Luna Berberide oraz joint venture ich oraz ludzi od Vegi Sicilii - Eduard Gracia, syn Mariano, nowy projekt Paixa odpalili. No i Raul Perez, co dostaje pod 100PP, z jego Ultreią. Cóż, trzeba będzie tych win poszukać, a może same się znajdą?

dwpo.JPG

Dobrze jakby przed Sylwestrem się znalazły, bo potem szampańska zabawa - Blue Top od Monopole Heidsieck (Charles i Piper to rodzina) to konformizm, sporo cukru 12g/l jak na bruta, ale smacznie. Gorzej z Pommery Brut - żyleta, drożdżowo-jabcokowy kwasior, nawet ja się przez ten kwas nie przebiłem, rozumiem, że przy stole dobry z niego byłby kompan.

dwqn.JPG

Quinta Nova de Nostra Senhores fajne wina robi, jak to z portugalskimi lepiej je pić, niż wąchać. Smacznie, choć te wina aromatem swym nie zachwycą. Co do zasad degustacji, to kieliszek Spiegalau za 15zł kupić trzeba było, bo niestety u nas kradną, doświadczenie podpowiadało więc takie rozwiązanie. Plus opłata dla osób, które nie są członkami Klubu Domu Wina 25zł.

dwno.JPG

Co do kieliszków to zmieniłem sobie przyduży, na mniejszy, z serii Authentis - przydatny do degustacji oraz win słodkich może. Także w wersji czarnej, zero transparentności;-) Potem wróciłem do Portugalii, do klasyka z Porto, czyli Kopke - mieszane uczucia, nie wiem o co kaman, ale ze dwa (tawny i ruby resreve) były utlenione, tak jak zwykłe czerwone, wytrawne wina. Rocznikowe i zwykłe ruby mi się z kolei spodobały.

dwko.JPG

Na koniec coś mocnego i Pan w kiecce, tradycyjnej, szkockiej - czyli whisky, przypalana, mocna, choć Pan w sukience coś o delikatności wspominał. Tomatin Decades. Może za kilka dekad je zrozumiem?

dwto.JPG

Comments

Sprostowanie

A jeszcze gwoli sprostowania, to zdaje się, że czasopismo Domu Wina nazywa się "Czas Wina". Za "Światem win" to chyba bardziej TiM stoi albo się tam tylko mocno kiedyś reklamował. Wink

Nie ma jak w... muzeum

We Wrocławiu bardzo podobnie to wyglądało. Zamiast kiecek na ścianach wisiały i wszędzie leżały odpadnięte kawałki gzymsów i parapetów sprzed lat, a może i wieków nawet. Mniej przestronnie i bardziej "mroczno" - Muzeum Architektury ze starej cegły, bez szyb (krużganek w końcu), za to z sympatyczną atmosferą. Bardziej "domowo" (mniej tłoczno też chyba) niż na degustacji CW - może słabiej rozreklamowana impreza, a może rzeczywista konieczność opłat ograniczyła liczebność winomanów. W każdym razie wina takie same, jak w Łodzi. Z tego co czytam przedstawiciele winnic opowiadają te same historie, cóż marketing pewno rządzi się swoimi prawami.

Z win białych - bardzo świeża i smaczna Słowenia (w stylu międzynarodowym, zupełnie inna choćby od win Santomasa z lokalnych szczepów). Pyszne Chardonnay Shotfire 2007 z Australii i smaczna Rueda Yllera Cantosan 2010, ale w "skandalicznej" cenie (cóż, polskie realia i przy większości win niestety taki komentarz trzeba by dodać - co powoli może stawać się nudne dla czytających polsko wino(blogo)sferę...). Szampany dokładnie opisał Star powyżej - mam takie same wrażenia po ich spróbowaniu.

W czerwieni głównie Hiszpania się prezentowała, troszkę szkoda, że dość monotematycznie - głównie Navarra i Ribera del Duero. Kilka win mi się podobało np.: trzy wina Pago de Cirsus, czy Rodero Reserva 2007. Z Europy były jeszcze:
- Włochy głównie Cantine Calastri Nero d'Avola 2008 (szkoda, że zaginęła skrzynka z winem Anaca, które bardzo zachwalał przedstawiciel producenta);
- Francja raczej słabo wypadła, Haut-Medoc Chateau Doyac 2007, czy Chateauneuf-du-Pape Auriola 2009 dość smaczne, ale zupełnie niereprezentatywne dla swoich apelacji (było to zgodne zdanie moje i współpróbujących), w jako tako rozsądnej cenie podobało mi się Chusclan Espirit du Rhone Villages 2009;
- Portugalia to Qunita Nova (smaczne, ambitne wina, sporo się w nich działo) i Porto Kopke - pytałem bardziej o niemieckiego bramkarza niż o utlenienie, gdyż na Porto się nie znam, ale Vintage 1998 mi smakował (przedstawicielka producenta była dość konkretna i zrobiła mi krótki wykład o Porto, z którego nawet co nieco zapamiętałem Wink)
- Bułgaria - wielkie nazwisko, jak już wspomniał Star, ja próbowałem wina Via Diagonalis 2007 oraz Castra Rubra 2007 - dobre, ale przyciężkie, a z notatek posiadanych przez panią prezentującą te wina wynikało, że potrzebują one trochę czasu w butelce - może, kto wie?
Czerwone wina spoza Europy to przede wszystkim Australia. Shiraz 2008 i Quartage 2008 bardzo mi smakowały i w tych przypadkach relacja cena-jakość już jest całkiem niezła. Chile i Argentyna dosyć standardowo się prezentowały - dużo wszystkiego, tylko chyba za mało wina w winie. Owszem czasem lubię wypić takie "mocarne" wino, ale tylko czasem... Najbardziej z tych win podobał mi się chyba Tamaya Reserva Syrah 2009, jako że chyba najlżejsze wśród wszystkich Cabs'ów, Malbec'ów i Carmenere...

We Wrocławiu największym powodzeniem cieszyło się chyba stoisko z drinkami, a zaraz po nim Whisky i polskie wódki. Na topowe Whisky się już nie załapałem (chyba za długo na winach zabawiłem), ale to 12-letnie też całkiem całkiem (no porównując ze standardem polskim marketów, czyli Jasiem Wędrowniczkiem lub Grants'em). Był za to, w znaczeniu ostał się do końca, jeszcze jeden rarytas. Na szczęście rodacy wciąż słysząc słowo "koniak" pochmurnieją i pośpiesznie się oddalają - tak więc mogłem spróbować całej gamy prezentowanych koniaków firmy ABK6, a także jednego w wersji Extra, podobno ponad 50-letniego. I tak to na koniec imprezy w domu-muzeum wina udało mi się otrzeć o prawdziwy "luksus"... oby się w głowie teraz od tego nie przewróciło. Na szczęście do domu (prawdziwego) wracałem tramwajem, więc chyba się "wyrównało" i "mój świat" wrócił do normy Wink