American dream a polska rzeczywistość - o winnicy Adoria

Byłem na otwarciu winnicy, to się pochwalę.

4ss_02.jpg

Winnica Adoria w Zachowicach na Dolnym Śląsku została oficjalnie otwarta przy pomocy świeżo zabutelkowanych win, kanapek i bigosu. Szczegóły dotyczące winnicy można znaleźć na ich stronie internetowej więc nie będę powtarzał. Natomiast co do wrażeń: winnica wygląda imponująco - czystość, porządek i przycięta trawa. Widać górę włożonej kasy i ogrom pracy. Dziwi lokalizacja na północno - zachodnim stoku, ale górka łagodna, więc może to ma jakiś sens. Odmiany ambitne - Riesling, Chardonnay, Pinot Noir; jest też Bacchus, ale podobno "poszedł do kupażu" - niestety kupaż nie ujrzał jeszcze światła dziennego. Testowane były też podobno Cabernet Sauvignon i Gewurztraminer. Na pytanie czemu nie Gruner Veltliner lub Muller Thurgau właściciel szczerze odpowiada, że wina z tych odmian mu nie smakują. Wypada podziwiać bezkompromisowość.

4ss_03.jpg

Wina do degustacji podane były w zbyt niskiej temperaturze i w żenujących kieliszkach (fot. 1), niemniej coś tam zawsze o nich można powiedzieć, więc tak: Riesling ma aromat zahaczający o typowy (jabłka), lekkie ciało, wysoką kwasowość. Proste, szczere wino bez żadnej finezji, żadnych emocji. Chardonnay zostało potraktowane nową beczką i na dobrą sprawę oprócz beczki niewiele w nim jest. W ustach miałkie, z wysoką kwasowością prawie jak w Rieslingu. Pinot Noir najbardziej podobny do ludzi: solidnie zabeczkowany, ale czuć też typową pinotową truskawę z pieprzem; ciało lekkie, garbnik nikły jednak całość ma jakiś sens. Ale: ceny. W internecie trochę się zmieniają, więc podaję z kasy w dniu otwarcia: Riesling 60 zł, Chard. 75 zł, PN 90 zł. I to jest kompletna pomyłka; trzykrotnie niższe odpowiadałyby w przybliżeniu jakości wina, a obnizone o 50% byłyby akceptowalne biorąc pod uwagę że nowe i polskie. Wiem jak smakuje Riesling za 15 euro (np. GC Kastelberg od Wacha), za 75 zł nawet w Polsce mogę kupić przyzwoite Chablis, a za 20 euro z haczykiem mogę powybierać w burgundach na poziomie niezłych gminnych apelacji. Więc kompletnie nie widzę powodu, żeby płacić te chore ceny za przeciętnej jakości wina. Niemniej Mike'owi życzę z całego serca powodzenia. Wina mogę sobie kupić gdzie indziej, ale świadomość, że 15 km od mojego domu znajduje się profesjonalna winnica, jest bezcenna Smile

01_kieliszek_pinota.jpg
1. Żenujący kieliszek z Pinotem na tle winnicy

02_butelka.jpg
2. Blady Pinot

03_Mike.jpg
3. Mike Whitney: Yes, We Can

04_beczka.jpg
4. Amerykański sen w amerykańskiej beczce

05_widok.jpg
5. Good job, Mike, keep going Smile

Comments

Podwrocławskie winjards

Z dużą ciekawością się przyglądałem temu projektowi, bo widać tu poważne marketingowe podejście: ach, te teksty na stronie - kawał porządnej copywriterskiej roboty, te butelki z eleganckimi etykietami, to Adoria Vineyards jakże dumnie brzmiące...

Zamówiłem więc sobie w celach degustacyjnych wszystkie trzy wina o których mowa w relacji i... auć. Riesling raczej bez właściwości, nos ledwo wyczuwalny, niby jakieś jabłka, ale bez tej świeżości, do tego dziwne nuty gnilno-trawiaste. Usta krótkie i jednowymiarowe, kwasowość zdecydowanie a la polonaise, a przy tym mało ciała - wino do wypicia w upalne popołudnie, poprawne, na tle polskiej konkurencji przyzwoite, ale za 25-30 zł, nie 60!

Za to chardonnay i pinot noir to w moim odczuciu przykład przerostu baryłkowej formy nad winną treścią. Zwłaszcza pinot zapachem i smakiem przywodził na myśl lakier do drewna i pilśniową płytę - jakkolwiek mógł się kryć tam czysty i świeży owoc, beczka całkowicie go przykryła. Chardonnay to przypadek mniej ekstremalny, beczka w nosie mniej przytłaczająca, lekkie masło, wanilia, ale - nic poza tym, ani w nosie, ani w ustach, kwaśnych dość i suchych.

Kurcze, jest tu z pewnością jakiś potencjał, i to nie tylko marketingowy, ale: Sabo, nie idź tą drogą! Beczka precz, na śledzie i ogórki!

Pzdr.
Kuba Janicki

Beczka się może wtopi z czasem?

W sumie wrażenie podobne. Ale w Chardonnay beczka mi nie przeszkadzała aż tak, choć czuć ją przecież. Może z czasem się wtopi? W Pinocie podobnie, rzeczywiście takie lakierowe nuty często się pojawiają (szczególnie u Austriaków) w beczkowych winach. Jak trochę się napowietrzył to i owoc się pojawił. Co do Rieslinga to rzeczywiście nie ma przeproś;) Kwaśne. Ale z każdym łykiem lepsze. Za drogie. Ale póki co to ceny można chyba sobie arbitralnie ustalać, pytanie co za rok, dwa... PS. Nad winifikacją czuwa chyba najlepszy polski winemaker(ka) czyli Agnieszka Rousseau z domu Wyrobek.

Czat z Mike'iem Whitneyem

Zapis z czatu znajdziecie tutaj. Motto tego czatu, z którym trudno się nie zgodzić: We are not Napa valley and never will be. I believe you have to know your site or else you fail.

Zrozumieć Pinota

Czyżbyś aby zrozumieć Pinota musiał pojechać do Zachowic (czy to nie w drodze na Ślężę? kręgi kultowe to i wina kultowe muszą powstawać w tamtych stronach;)? Burgundy nie przekonały, a polskoamerykański Pinot i owszem.