Krakowska piwniczność i warszawska hipsterka

Wiadomo, że gdy prosto z Woli Wysokiej trafia się na Niski Zamek, pojawić się musi sporo nieporozumień i zgrzytów. Przygody małopańszczyźnianego chłopka w stolicy... kultury, czyli Krakowie, można by ten tekst śmiało zatytułować. Co się pija w Warszawie na salonach? O tym niewiele będzie. Ale o tym co leży pokotem na małopolskiej ziemi dowiecie się i owszem.

kr_po_eden.jpg

Zaczęliśmy na wschód od Edenu, więc szybko do kościółka, gdzie dzieci z Madagaskaru wyciągnęły rękę. Nie z Wólki Jeruzalskiej, ale z szerokiego świata. Wszak to Kraków. Nawet datki międzynarodowe. Ale te głodne gadki można było sobie odpuścić i wrócić na łono Edenu, gdzie mecz Włochy-Hiszpania puszczali w barze. Zabawa przednia. Bramek wór.

kr_rotunda.jpg

Kolejny dzień to zwiedzanie Lewiatana, takie miejsce kultu studenckiego, tanie piwo, na miasteczku AGH dobrze się więc przyjęło. W samo południe udaliśmy się do Dyni. Opodal Vega. Przechodzień skonstatował: ale żeby codziennie mięsa nie jeść, to ja nie rozumiem. Raz mógłbym coś wegatariańskieg zjeść i tyle. Pewno to był górnik, z AGH blisko do kultowego baru Górnik, zamiast wrocławskiego Misia.

kr_wt_dynia.jpg

Do Jadłodajni Babci Maliny nie móglby się udać, bo go na AGH zamknęli, został tylko oddział na Sławkowskiej, gdzie kiedyś Bodega Marques bar miała. Wieczorem film o Doeblinie, smutna wojenna historia, francuskiego żyda z niemieckim rodowodem. Geniusz, nieodkryty przez lata. A na dworze padał deszcz i przyszła burza.

kr_sr_korek.jpg

Jak przy geniuszach jesteśmy, to o obrotach ciał... ale czemu niebieskich? Kopernik swoje dzieła wystawiał w blibliotece. Można było sobie przekartkować, ale nie wszystkie strony, bo się sypie. Korkowa ta książka czy co? Skromniej tego dnia jedliśmy, lunch za 16zł, schabowy i rosół, klasyka gatunku. W Korku, ale to bynajmniej nie jest znany importer win, a resto, piwniczna, choć hipsterska. Wieczorem do konwentu Św. Franciszka z Asyżu. Skromnie jednak nie było, chyba, że weźmiemy pod uwagę serwowane słabe wina, katering z Niepołomic tym razem się nie popisał. Wieczór był jednak udany. Przypadkiem trafiliśmy na 2 sztućce... ale nie bylejakie, a Michelinowskie. Miodowa 22, na Kazimierzu, suflet czekoladowy dobrze wchodził z muzą Alte Zachen, Żydowski Surf, dochodzącą z Synagori Tempel po drugiej stronie ulicy Miodowej, pod 24. Wszak festiwal piosenki żydowskiej tuż, tuż... dziś świętuje Pan Leopold Kozłowski!

kr_cz_chimera.jpg

Po sutym wołowinowym lunchu, catering Niepołomice w akcji, wieczorem lekutko i chimerycznie. Sałatkowy bar Chimera, dla młodych studentek walczących z nadwagą, na zielono, na pewno zdrowo, choć niezbyt smacznie. Ale były wyjątki tarta szpinakowa i ciasto rabarbarowe przednie, po wina z małych butelek bałem się sięgnąć.

kr_cz_rynek.jpg

Potem wiadomo Rynek i Sukiennice, gdzie drewniane szachy magnetyczne nabyłem, aby z pustymi rękoma z Krakowa nie wyjeżdżać. W coś trzeba grać, a w grę szklanych paciorków się nie da, bo to przecież niesłychanie nudna gra.

kr_pi_tatar.jpg

Ostatni dzień to chwila na decyzje. Adam czy Magda? Oczywiście Gessler. Krakowska piwniczność czy warszawska hipsterka? Akurat tego dnia niejaki Nowicki opisywał nowo otwarty lokal Pani Gessler. Trzeba przeczytać. Koniecznie. My znamy łódzki. Wystarczy. Poszliśmy więc do Adama. Na początek jak Waligórski mawiał był by na nas natarł wszędobylski tatar, taki, że ja cię p... rzepraszam! Tatar po staropolsku: ogórek, cebula i prawdziwki, do tego mięcho rzecz jasna i international touch, czyli kapary i anchois. Wyszło przepysznie. Potem pręga wołowa gotowana z chrzanem, smacznie, ale Sstarlet z sosem własnym lepiej ją przyrządza, może mięso nienajlepsze? Deser przerażający nieco. Kawa dobra. Sami nie poszliśmy. Wszystko było ustawione. Naczelny hipster kraju, sam Jakub Kuba Janicki nas wprowadzał, a Pan Józef, dusza Hotelu Francuskiego, obsługiwał. A winko? Znane z Karwi i równie dobre, Bianco del Contadino! Z tatarem miodzio, bo cukru w nim zostawili trochę, dla Ciebie dla rodziny. Józek nie daruję Ci...

kr_pi_jozek.jpg

Oczywiście dowiedzieć się można w Krakowie wielu pikantnych szczegółów, goła baba nie przypadkiem pojawiła się na krakowskiej uilcy, lekko puszczając oko do chłopaków z Deo Bloxu. Jak wyglądają szczegóły finansowe Winicjatywy i SstarWines, czym zaskoczy nas wkrótce Magazyn Wino, gdzie na wczasy uda się cały winny półświatek, co łączyło, a co dzieli Państwo Gessler, kogo można spotkać na krakowskich ulicach, a kogo na warszawskich. O tym wszystkim już wkrótce... ciąg dalszy nastąpi!