Do Wiednia na zakupy

WIEDEŃSKIE ZAKUPY

Licząc na to, że trypartycja jaźni Wein-ra, który nagle stał się równocześnie Wein-rem, Temim (przez duże T!) i Starą Pyrą (patrz www.sstarwines.pl/wino3628) zwolni mnie na czas jakiś od winnych obowiązków Smile, udałem się w roli Księcia-Małżonka do stolicy władztwa Habsburgów wieść żywot w zaciszu dzielnicy Meidling i wiedeńskich bibliotek, bez dostępu do Internetu.

test

Przy okazji miałem dokonać przelicznych winnych zakupów. No bo i jakże by inaczej, w jedynej ponoć stolicy Europy, gdzie winnice w administracyjnym obszarze miasta się znajdują?
700 km samochodem z niedoświadczonym kierowcą rozłożone na dwa dni. Nocleg w hotelu „Gambit” w Cieszynie. Kolacja. Czytam menu restaurac(y)j(k)i hotelowej. Rubryka: „alkohole”. Podrubryka: „wina”. Zawartość podrubryki: „Martini białe 100 ml - 6pln; Martini czerwone 100ml – 6pln”. Koniec. Nie skusiłem się, choć cena zacna. Nie twierdzę że nie lubię, bo lubię (zwłaszcza do meczów [meczy?] piłkarskich oglądanych w nieistniejącym już barze „Brazylijczyk” przy Puławskiej w W-wie: dym z petów, wszyscy na około łoją piwo i klną, a ja nienerwowo, prowokacyjnie Martini z lodem i cytrynką sączę... Perwersyjna przyjemność). Ale do bukietu warzyw z frytkami – nie wypada, choć niby też perwersja…
W Poysdorf zaraz za granicą czesko-austriacką szyld: ‘Wino’. Zastanawiam się gorączkowo, w jakim to języku poza polskim ‘wino’ - wino znaczy. Potem się dopiero dowiedziałem (chyba z jakiegoś postu Rurale), że tam wielkie jest targowisko, gdzie Polacy powracający z alpejskich wojaży wino paletami kupują. No to chyba po polsku było?
Wreszcie Wiedeń. Nigdy nie byłem: gdzie się udać i co „zanabyć” by to następnie wypić? Cena nie gra roli. To znaczy: nie gra roli tak do 20 euro. Powyżej zaczynają się trudne negocjacje ze sprzedawcą, Małżonką i własnym sumieniem.
Pierwsze wyjście do sklepu. Market o wdzięcznej nazwie Spar (ci co weinwelt.at u nich się rozchodzi, tyle że w Internecie wszystko mają taniej niż w realu). Dalej nie mogę, bo Małżonka na cały dzień znika, a ktoś musi psa pilnować, żeby w ramach szoku aklimatyzacyjnego wynajętego i odpicowanego na germański ‘glanz’ lokalu nie zdemolował. W Spar dwie niespodzianki: mnóstwo win włoskich czy hiszpańskich znanych z Polski w sporo niższej cenie i mało win austriackich, a te co są – drogo. No więc na pierwszy ogień idzie Falesco Vitiano 2007 (6 ojro).* [*wszystkie wina które żem już wypił osobno na stronę wkrótce wrzucam, żeby się Nadleśniczy przeklejaniem nie męczył] To był kiepski wybór. Co Parker w tym Vitiano widzi? Nie wiem. Na drugą nóżkę idzie zatem Austriak: Smaragd Wachauer Riesling Domäne Wachau 2009 (8 ojro). Wino bez charakteru (opis na stronie j.w.). Tyle Spar.
Po tygodniu nieco głębiej wlazłem w – używając nowomodnego bełkotu, który także tutaj (tyle że w wersji niemieckiej, rzecz jasna) szaleje - ‘wiedeńską scenę winiarską’ (Wiener Weinszene). Najpierw ulubione przez Nadleśniczego Wein & Co przy Św. Szczepanie, przez niektórych Stefanem zwanym. To tak na lewo poza kadr powyższej fotki będzie.
Dziwne miejsce: promocji od cholery i trochę, tyle że połowa fałszywa, więc trzeba uważać. Jak w Polsce. Tylko w promocjach - 50% (np. “Les Cimels” Château d’Or et de Gueules 2008. AOC Costières de Nîmes za 7,5 ojro czy Azagador La Mancha Reserva 2007 za 5 ojro) ma człowiek pewność, że rzeczywiście tanio kupuje, choć zwykle nie taniej niż 10% ceny innych sklepów. Można tu wprawdzie sporo Ameryki Południowej (a fe!) czy Australii kupić taniej niż u nas (choć polecanego przez Nadleśnictwo McRae Wood od Berry’ego nie kupiłem, bo z vinopedii, wineserchera i 90plus wynika, że drogo), ale austriacka produkcja najdrożej z wszystkich sklepów jakie znalazłem. No, może za wyjątkiem kilku promocji: Fritsch Riesling Kamptal Reserve 2008 na 93 punktach u Falstaffa za 16 ojro i Lorimer GV Langlois Terrassen 2009 za 12 ojro, to cena uczciwa jest nad podziw. Poszły do koszyka i wkrótce będą degustowane w kraju nad Wisłą. Z poważniejszych zdobyczy, którymi warto się pochwalić, upolowałem tu najtaniej w internetowej Europie dwóch zacnych Burgundczyków: Volnay Caillerets Premier Cru ‘Ancienne Cuvee Carnot’ 2008 od Bouchard Père & Fils i Cuvée Claude Denogent Pouilly Fuisse Vielles Vignes ‘Les Cras’ 2008 z Domaine Robert-Denogent. W sumie to jednak nie wiem, za co Nadleśniczy Wein & Co tak lubi. Czyżby za to, że dają tego i owego za darmochę spróbować? Smile
200 metrów dalej, wzdłuż północnej ściany katedry, St Stephanus Vinothek. Nobliwa, także niezbyt tania. Poza wyglądem jednak i gadżetami dla turystów w formie pogiętych butelek niewiele tu ciekawego. Austriacy trochę taniej niż w Wein & Co, ale niewiele. Reklamuje się jako ‘najstarsza winoteka Wiednia’. Rok powstania … 1976. Co oni w tym Wiedniu pili w takim razie za Franza Josepha? Chyba tylko piwo i wódkę. W każdym razie muzeum Schnapsa mają.
test
Wreszcie najmilsze odkrycie. Wystarczy dalej 500 m przemaszerować w kierunku wschodnim i poza staromiejskim ringiem, z dala od wielkomiejsko-turystycznego rozgardiaszu trafiamy do uroczej Burgenland Vinothek: piękna piwnica, sami Austriacy, zacne ceny (wiszą w internecie, kto nie wierzy niech sprawdzi). No i chyba największy tu wybór autochtonów, zwłaszcza tych rzadszych, czerwonych (króluje Rubin z Carnuntum). Jedna wada, że Schloss Göbelsburga nie prowadzą.
Smutna konkluzja jest jednak taka, że świat realny przegrywa z wirtualnym coraz bardziej. Kiedy po wszystkich winiarskich peregrynacjach zasiadłem na koniec do lap-topa w knajpie internetowej (czytaj, wstyd się przyznać, MacDonaldzie) okazało się, że tak naprawdę należało zaraz po przyjeździe do miasta dokonać zakupów internetowych na wiedeński adres, żeby nie płacić wysokich Versandenkosten, a następnie paczkę w bagażnik wsadzić i hajda do kraju.
A na koniec zagadka, a raczej dwie. Oto uboczny „produkt” internetowo zakupowych- peregrynacji. Kim jest ten człowiek i z jaką postacią filmową się Wam kojarzy?
test

Comments

Wein & Co

Czemu lubię ten sklep? Nie dlatego, że raz za darmo mi coś polali, choć miłe to było i mało merkantylne. Raczej w stylu spotkał fascynat miłośnika win i się z nim dzieli. Częściej na lampki tam zamawiałem płacąc zresztą. Świetnych win można było w ten sposób popróbować. Lubię Wine Bary. Ja zresztą częściej trafiałem do tego opodal FischMarktu, co się UmarFisch bodajże zwie. A może to nazwa knajpy na tym rybim targu, tak właśnie pewno jest. A z win to świetny mają wybór, choć i w innym sklepie kupowałem austriackie wina, gdzie taniej. No ale Tondonia w dobrej cenie, Gaja czy Macchiole w średniej, dużo europejskich tuzów tam zalega. Coś jak Lavinia w Paryżu. Lubię zorientować się co słychać w świecie winnym. Do tego niezła Australia. A z Austrii to rzeczywiście można gdzie indziej nieco taniej kupić, ale u nich jest (prawie) wszystko, więc jak Rurale pisał, łatwo się tam u nich na szybko zaprowiantować.

Wein & Co

Tamtego nie znam. W tym przy Szczepanie to jest fabryka: żadnych fascynatów tylko liczni, młodzi atrakcyjno-nadskakujący z obsługi. Najpierw trzeba surową minę zrobić pt. "od...przcie sie ode mnie, jestem już duży i sam robię zakupy", a potem najlepiej za półkami się schować. Nie lubię też tego, że stosują różne tanie chwyty marketingowe, które działają na mnie jak płachta na jeża (coś pokręciłem? Smile), począwszy od tego, że podają wielkimi wołami cenę za flaszkę w dwunastopaku a petitem cenę za flaszkę nabywaną pojedynczo, zupełnie tak jakby ludzie do nich Vanami czy Tirami podjeżdżali. No i to mnie wkur...a (czytaj: wkurza), że potrafią w promocji -20% sprzedać coś drożej niż to jest do kupienia w Sparze czy Burgenlandzie bez żadnej promocji. Wybór Austriaków rzeczywiście duży, za to zdumiewająco mało Francji.

Winnice w mieście

W Paryżu Monmartre, a w Pradze Praski Hrad.

Winnice w mieście

W Pradze, wstyd przyznać, nie byłem. Na Montmartrze wielkorotnie, ale nigdy żem nie zszedł północnym zboczem (rozumiem, że to gdzieś tam). Nie wiem skąd mi się to o wyjątkowości Wiednia wzięło, ale wiem, że z książki a nie internetu. Może o to chodziło, że te wiedeńskie to takie naprawdę duże są (chyba o te napoleońskie wzgórza po zachodniej stronie chodzi) a w Pradze i Paryżu tylko takie dla picu?

Heurige

Nie tylko winnice ale i knajpy w tej (jakiej?) dzielnicy. Kiedyś tam była wioska, teraz w granicach administracyjnych miasta, pewno drogo tam mieszkać. Nieźle można pojeść i popić. A potem na wzgórze jak Sobieski wejść i w dół ruszyć;)

;)

Nie wiem kto to, wiem, że mógłbym tak wyglądać gdybym chciał. Na szczęście bardzo nie chcę. Bardzo.
Tekst świetny, z całego tego Wiednia najbardziej podobał mi się fragment cieszyński (martini).

Leo

To Leo Hillinger. Typ metroseksualny.

A co do Wein & Co. to takie ichniejsze Centrum Wina. Drogo i bardzo drogo. Tyle że jak ma się na zakupy tylko chwilę to jest to miejsce idealne. Człowiek wysiada i wsiada do samochodu i tyle. Jeżeli jednak ma się więcej czasu to na pewno warto szukać innych sklepów. Ja kiedyś znalazłem to http://www.lacave.at/. Star tam był i ponoć fajnie. Sam Wiedeń fajny. Pomieszkałbym:)

La Cave

Fakt. Byłem tam. Łatwo trafić nie było. Pies z kulawą nogą tam nie zagląda. Co innego zdrowy pies. Trochę śpiący. W sklepie. Mieli tam samą Francję, odnalazłbyś się tam Temi. Choć skrzynek dużo, zgubić się można, bałagan tam mają. Nie było chłopa, a kobitka niezorientowana w biznesie, choć swoje smaki i preferencje mi sprzedała. Więcej o Wiedniu i La Cave tutaj: http://www.sstarwines.pl/taste.php?_taste=2905&taste_=2918&taste=15. Warto odwiedzić ich stronę, choć żal, że takich flaszek u nas nie ma. Same tuzy. Z nad Loary, czy okolic Chateauneuf du Pape.

Hillinger

Rurale: bingo! Zdjęcie faceta witało mnie przez dwa tygodnie ilekroć wchodziłem na stronę Wein & Co. (był tam za zwycięzcą miesiąca czy jakoś tak). Wrażenie było piorunujące: zobaczyłem 'Bruno' Saszy Cohena! Ponieważ jednak nie czytałem podpisów, myślałem że to jakiś taki model z kieliszkiem na ozdobę sklepu internetowego, a nie prawdziwy człowiek. Myślałem sobie, że Wein & Co jest tak dowcipne, że umieściło celowo faceta podobnego do Bruno, żeby pokazać że mają poczucie humoru i niby taki dystans do siebie, znaczy Austriaków. A potem czytam, że to prawdziwy facet jest. Cohen jest jednak wielki...

Leo

Dawno temu piłem jakieś jego wino i tak średnio mi podeszło. Ostatnio widziałem jego butelki na stacji benzynowej na zachód od Grazu. Nie wiem co to ma oznaczać. Takie dobre wina czy taka dobra dystrybucja:)

Small Hill by Leo

Brzmi jak memorandum dla wyczynów Adama Małysza Wink A chodzi po prostu o to wino:
http://www.sstarwines.pl/wino6344

Bruno

Bruno. Próbka z tubka:
http://www.youtube.com/watch?v=oa_ePERLvK4
Końcówka jest najepsza: Dou you think consistency is important? No!

Bruno

Miałem na myśli (a raczej przed oczyma Smile) wersję bardziej długowłosą i bardziej blond. Coś takiego:
http://generationfilm.wordpress.com/2009/07/11/bruno-review-a-satirical-...