Samotność degustatora

Refleksje na temat dwóch wydarzeń, które zdominowały ostatnio dyskusję w polskiej winnej blogosferze: GPMW i Top10 WS

Po co jest winna krytyka? Moim zdaniem po to, żeby dać potencjalnym nabywcom informację, które wino jest lepsze, który gorsze. „Lepsze” i „gorsze” to są pojęcia względne. Lepsze jest to, który będzie bardziej odpowiadało większej ilości ludzi, a gorsze – mniejszej. Upodobania samego degustatora nie powinny wpływać na werdykt.

deosam.JPG

Degustator może oczywiście oceniać wina według własnego widzimisię, ale wychodzi wtedy coś w rodzaju „Win Europy” – świetna książka, lecz całkowicie nieprzydatna przeciętnemu konsumentowi w przewidywaniu, które wino będzie mu bardziej smakowało, które mniej. Podobnie jest z Luca Maroni – wszyscy wiedzą, że jest taki krytyk, ale nikt nie wie, co oznaczają jego punkty. Ale to jest margines krytyki.

Główny nurt – Parker, WS i im podobne wieloryby mają ustalone kryteria oceny, co pozwala na zachowanie względnej konsekwencji pomimo tego, że wina są degustowane przez różne osoby i te kryteria są ustawione tak, żeby większość konsumentów zgodziła się, że wino, które dostało 90 punktów jest lepsze od tego, które dostało ich 87. Chodzi o statystycznie istotną większość, nie o jednostki. Jednostka, czyli np. ja, może wypić margaux (87 PP) i argentyńskiego malbeca (90 PP) i stwierdzić, że przepaść między nimi jest głębsza niż Kanion Kolorado, oczywiście na korzyść margaux. Ale 90% potencjalnych nabywców tych win po ich degustacji stwierdziła by coś całkiem przeciwnego i dlatego nie mam zastrzeżeń do tych ocen, a wręcz przeciwnie, podziwiam ich autorów, bo ja tak chyba nie potrafię.

W pierwszej szóstce Wine Spectatora znalazło sie 5 win amerykańskich rozdzielonych Australijczykiem na 2. pozycji. Europę reprezentowało Flacianello na 8. pozycji i białe CNDP na 10. Czyli nokaut. Mnie to nie dziwi: zrobienie dobrego wina pod gust przeciętnego odbiorcy nie jest takie trudne, a Amerykanie to ludzie praktyczni i lubią mieć wszystkiego dużo, co widać choćby na przykładzie kinematografii: w amerykańskim filmie wojennym jest najwięcej wybuchów, a w wyemancypowanym serialu najwięcej stosunków w jednostce czasu; amerykańskie wina to połączenie jednego i drugiego. I nikt im nie pieprzy, że wina są sparkeryzowane i niezgodne z jakimś kanonem. Są zgodne z kanonem zarabiania kasy i z gustem klientów, to wystarczy. Podziwiam konsekwencję i bezkompromisowość jurorów WS: żadnego czerwonego wina z Francji ani Hiszpanii, żadnego białego z Niemiec w pierwszej dziesiątce? No i ch..., widocznie słabe winka robią.

Degustacje GPMW budzą moje wątpliwości z powodów, o których pisałem wyżej. Nie chodzi nawet o to, skąd się wziął taki akurat zestaw i czy wina były podawane we właściwy sposób. Przyjmuję, że jest to konkurs w otwartej formule „wina nadesłane”, przy czym materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca i jeśli by się tak zdarzyło, że na konkurs zostało by przysłane tylko jedno czerwone wino kosztujące mniej niż 30 zł, np. półsłodka Sophia Melnik, to zdobyło by ono złote medale we wszystkich kategoriach dla win czerwonych i być może także w słodkich (oczywiście dystrybutor musiał by dostarczyć odpowiednią ilość butelek i czarnych skarpet). Ale nie o to mi teraz chodzi. Czytam w różnych miejscach w necie wrażenia uczestników konkursowego jury i największe zastrzeżenia mam do tego, że tam nie było ustalonych kryteriów oceny, nawet najbardziej podstawowych. Puszczono to całkiem na żywca: smakuje mi, to oceniam wysoko, nie smakuje – nisko. Gdyby to było zrobione na statystycznie istotnej próbie, np. 1000-osobowej grupie klientów sklepów winiarskich, to OK. Ale jeśli degustatorów było kilkunastu czy dwudziestu kilku, zawodowcy pomieszani z amatorami, i każdy oceniał „po swojemu” to wyniki będą zupełnie przypadkowe a cała impreza, biorąc pod uwagę także inne aspekty, powinna być traktowana raczej jako zbiorowy holenderski ster niż poważny konkurs win. Przy czym muszę powiedzieć, że o ile finalny wynik konkursu będzie dla mnie zupełnie niemiarodajny, o tyle pojawiające się w sieci wypowiedzi i oceny jurorów są ciekawe i stanowią największy pożytek z całej tej imprezy. Dużo to lepsze niż gołe wyniki ogłaszane przy pomocy białego dymu.

O winnej krytyce napiszę jeszcze kiedyś (żeby nie było, że nie ostrzegałem), a na razie „koniec i bomba, a kto czytał ten trąba” Smile

Comments

Rezerwa

Człowiek roztropny do każdego konkursu i nagród podchodzi z pewną dozą rezerwy. Wine Spectator na przykład Mencię Gotin del Risc z buta traktuje, a Magazyn Wino się nią zachwyca, SstarWines zaś w rozkroku Wink Każdy musi sam wybrać swą drogę. Powraca pytanie też o target WS (raczej jasny i dobrze zdefiniowany), czy też MW (może trochę mniej, choć chcielibyśmy przecież, żeby pod strzechy trafiał i to nie tylko warszawskie, ale może to tylko nam się tak roi?).

toż to plagiat

Niejaki Gruner napisał bardzo podobny tekst...Deo - ale wstyd Smile

nie plagiat, tylko cytat

To ja pisałem, deo. Gruner mnie ZACYTOWAŁ, to nie był żaden plagiat. My tu we Wrocławiu jesteśmy dobrze przeszkoleni przez Jego Magnificencję, że zapożyczanie obszernych fragmentów czyjegoś tekstu nazywamy "cytowaniem". Zwróć uwagę, że jedno słowo jest zmienione, no i całkiem inna jest ilustracja Smile

Oceny

Kryteria to bardzo dobry wątek. Wydaje mi sie że wiem jakimi posługuje sie WB (bezkompromisowość, Warszawska Jesień etc.), ale to tylko tak mi sie wydaje. Pomimo że czytam MW od wielu lat, to wciąż nie wiem jakie wina preferuje reszta redakcji i jej współpracowników. Do grona jury dopraszani są od jakiegoś czasu blogerzy i redakcyjni znajomi, ale to tylko pogłębia chaos w mojej głowie. To oczywiście bardzo chwalebne i miłe gesty, ale ja nie bardzo wiem jaką oni mają legitymację do tego, żeby ich ewaluacje ważyły na finalnych efektach takich konkursów (poza naszym Leśniczym, który taką legitymację ma, ale nie mogę przecież inaczej napisać, w trosce o przyszłość mojej niszowej działalności piśmienniczej). Przy całym szacunku i sympatii dla tego grona, to wielość poziomów doświadczenia, umiejętności degustacyjnych, stopnia wiedzy i innych zmiennych, powoduje że uśrednienie takich opinii jest, mówiąc bardzo oględnie, bardzo dyskusyjne. Wiem że to trudne i przyznam, że ja nie znam odpowiedzi jak winno to wyglądać. No ale te wątpliwości, niemal jak wyrazistość fowistów, są w moim przypadku bardzo emblematyczne:)

Miara

Właśnie. Nawet nasz Pan Leśniczy (oby żył wiecznie) w jednym ze swoich tekstów był łaskaw napisać, że podczas degustacji nie wiedział, "czy sobą mierzyć, czy światem", czyli, mówiąc po ludzku, czy ocenić jakieś wino wyżej, bo mu odpowiada, czy niżej, bo wie, że tzw. "ludzie" takich win nie lubią. To właśnie mnie skłoniło do powyższego mętnego wywodu, za który przepraszam.

Na swoją miarę

Prikazu nie było. Każdy oceniał zgodnie ze swoją miarą. Myślę, że rozdźwięk może się pojawić. Bo jednak o ile w codwumiesięcznych panelach i w ocenach Magazynu Wino głos ma elitaryzm, to zaproszenie ludzi ze świata jednak wprowadzi pewno w wynik konkursu nieco egalitaryzmu. O to w sumie wiele osób apelowało. Aby Magazyn był dla ludzi. Ponieważ zakładam, że oceny te mają się przydać potem jakiemuś konsumentowi to starałem się tak też oceniać, aby potem był on zadowolony. A nie tylko ja jako oceniający;) A żeby nie było tak, że wino jest strasznie kwaśne i do tego śmierdzi, jakby kurzym piórkiem pociągnięto po wiejskim podwórku, w ósemkę, znaczy nieskończonośc, a nam potem każą się zachwycać. Owoc, świeżość, soczystość i perfuma to moje motto. Do beczki też nic nie mam.

Ameryka dawno odkryta - inne spojrzenie

"W pismach winiarskich ukazują się podsumowania, listy najlepszych win XXXX roku. Wprawne oko dostrzeże zbieżności między ilością reklam danego producenta a wysokim miejscem jego win w rankingu." W krajach, gdzie producenci sami się nie reklamują zbyt często (może ze względu na zakaz reklamy produktów "winiarskich"), a produkcja win w porównaniu z importem to na razie margines, chyba można rozszerzyć tę uwagę również na wina danego importera. I dalej: "Wino i okoliczności to para szczęśliwa, papużki nierozłączki, Laura i Filon pod ulubionym jaworem. Odebrać jedno drugiemu znaczy zniszczyć możliwość miłości, uniesienia; zamulić źródło, zerwać podstawowe mosty. Kiperskie degustacje czynią z nas lekarza; widzimy, że jeden pacjent jest chory na głupi katar, drugiemu święty Boże nie pomoże, lecz sens spotkania z winem zanika." Nie mogłem się nie powstrzymać przed zacytowaniem tych fragmentów "Nowych Kronik..." w kontekście tej dyskusji. Jak to dobrze, że ktoś potrafi precyzyjnie i poprawnym językiem wyrażać nasze odczucia Wink Dokładnie tak się czuję i z tego roku pewnie bardziej zapadną mi w pamięci wina i spotkania u Volarika oraz Trpelki na Morawach, niż kilka drogich win pobieżnie degustowanych na imprezie CW (choć tam też miałem szczęście do radosnego spotkania, ale bardziej chyba zapadnie na lata kontekst towarzyski i piwny Wink ). Spotkanie z wieloma z Was podczas wrocławskiej wersji urodzin, gdzie wyśmienite towarzystwo przesłoniło wiele znakomitych win, a dyskusje o pysznych rybkach z panią Karoliną będą z pewnością anegdotą opowiadaną jeszcze przyszłym pokoleniom. Nawet jeden Syrah zza oceanu (zresztą podobno niezbyt udany), ze względu na spotkanie będzie miłym wspomnieniem. Dlatego tytułowa "samotność degustatora" moim zdaniem jest smutna, zamiast niej wolę spotkanie, nawet jeśli spowoduje ono, że wino staje się tłem. Bo czasem to wino przesłania spotkanie, ale wtedy chyba zaczynamy być właśnie smutnymi i "samotnymi degustatorami", zamiast radosnymi ludźmi.

Spotkania

Z pewnością Grand Prix Magazynu Wino (nie tylko gala, na której przecież nie byłem, ale konkurs) jest okazją do takiego spotkania. Przynajmniej dla mnie było. Degustacje w towarzystwie Marty Wrześniewskiej, Marka Bieńczyka, Sławka Chrzczonowicza (w tym roku), czy też Ewy Wieleżyńskiej i Tomka Kurzeji (w zeszłym) były dla mnie niezwykle cenne. Nie tylko ze względu na ich zdolności degustacyjne (co do których nie mam wątpliwości), ale ze względu na ich nietuzinkowe osobowości, dzięki którym techniczna degustacja przekształciła się w spotkanie, z winem i ludźmi.

Miara

Ja wiem jaką miarą mierzyć. Mierzę dobrą, ludzką, dobrze utrzęsioną zarazem;) Czasami pozwalam sobie na wyjątek, ale staram abstrahować od mojego wypaczonego gustu Wink Choć jak wiadomo z drugiej strony nie można też szukać win czerwonych półsłodkich na panelu, a innym dowalać niskie noty. Z drugiej strony daleki też jestem od zbawiania i edukowania świata i narzucania im swojej, jedynie słusznej wizji. Co do oceniających to jak żartobliwie pisał/mówił Wein/r były to osoby z doświadczeniem w sztuce degustacji co brzmi może śmiesznie, ale tak mniej więcej było w regulaminie, jotę pewno przytoczy sam Wein/r.