Wyspiarskie klimaty

Tym razem w Bziku pochyliliśmy się
dla odmiany nad winami z wysp.

wyspa.jpg

Już pierwsze z nich sprawiło, że się wyprostowaliśmy.
Zaczęło się bowiem od trzęsienia ziemi i wybuchu wulkanu.
Jak u Hitchcocka czy kiedyś na Santorynie.
Fala Sigalasowej morskiej wody,
przetoczyła się po nas i na ustach
pozostał słony posmak morskiej soli,
a popiół wulkanicznego terroir powoli opadał.
Mówię Wam po prostu pycha,
dla takich win warto wybrać się
na Santoryn albo na Krowoderską w Krakowie;)

sigalas.JPG

Pozostając ciągle w basenie Morza Śródziemnego (Śródziemie Tolkiena majaczy mi się jak we śnie) trafiliśmy na Korsykę, gdzie założyliśmy bazę! Clos Teddi przypomniał mi jak właściwie mam na imię, a jabłkowe aromaty, że pochodzę ze Skierniewic, gdzie jabłkowe sady dominują w krajobrazie.

teddi.JPG

Ale ile można jabłka jeść? Lepiej przecież agrest? Tak więc po ostatnich doświadczeniach z Loarą w ŻuŻu wybraliśmy się na antypody, gdzie z jednej z wysp Marks & Spencer sprowadził dla nas wino. Wino zielone z sowinjona, charakterystyczne dla odmiany Clokstown, jakże by inaczej, w końcu z Anglii;). Soczyście i smacznie, choć bez większych ambicji. Podobno z wrzosowych wzgórz (a myślałem, że w winnicy je robią), a jak wrzos to pewno i miód w zestawie (jak w San Leonardo!) choć oni tam robią go z krzewów Manuka, antybakteryjny nad podziw!

clocks.JPG

Jak już tak słodko się zrobiło i odmiana Sauvignon zapisała się w rejestr, to przenieśmy się w okolice Sauternes, na małą wysepkę, na jeszcze mniejszej kamienistej plaży Żyrondy. Podobno Sauvignon już umarł, niech żyje Semillon. Pojawiła się też opinia, że wraz z Sauvignonem umarło i wino, a żyje jedynie korek, kontrowersjom i dyputom nie było końca. Korek czy nie? Oto jest pytanie! Żyrondystom z Bordeaux pewno by smakował, szczególnie po wygranym meczu, a przed kąpielą! To twardziele i korek mają za nic!

santi.JPG

Wróciliśmy na Santoryn. Tym razem Gaia. Jea! Wulkan się uspokoił, siarczane klimaty też, działalność wznowi w kolejnych rocznikach. Mimo tego eksplozyjnie było i tak i spektakularnie.

gaia.JPG

Zmoczeni nieco przez wulkaniczne fale musieliśmy się przebrać, w modny tej zimy kolor róż. Niektórym było w nim do twarzy, inni nie do końca odnaleźli się w korsykańskim różu. Zrobił je dla nas Irlandczyk Richard Spurr (a whiff of whisky, why not?), łatwo mu nie było, w tej krainie nawet Francuzi z trwałego lądu postrzegani są jako intruzi! A kelnerzy w knajpach nie certolą się z klientami. Klient nasz pan? Nie znają tego!

irland.JPG

Niektórzy od takiej obsługi od razu zrobili by się czerwoni na twarzy jak kolejne korsykańskie wino. Rustykalne i soczyste. Jestem jaki jestem, pokochaj mnie lub rzuć! Wino z prezydenckimi ambicjami, z najlepszych lokalnych odmian. Ciekawe który prezydent będzie opijał sukces?

kore.JPG

Na prezydenckie rauty z pewnością nie nadaje się Korem Argiolasa, z Sardynii tym razem. Obił nas deską oraz mocą garbnika. Nieprzejednane i mocarne, do piwniczki ew. szuflady... na długie lata. Póki co niesmaczne.

korem.JPG

Tym razem w drogę powrotną z Korsyki do Grecji... Peloponez to taka duża wyspa, z tym, że się jeszcze nie oddzieliła od lądu.
Wszystko z umiarem, czyli Meden Agan z piątego rocznika. I rzeczywiście to Svetovavrinecke w najlepszym wydaniu! Na tle Korema toż to szczyt elegancji. Nie zawsze im tak się udawało, ale ten rocznik to panteon! Wspomnieliśmy udaną grecką biesiadę, choć nie było to wesele, to wino lało się strugami!

grecja.JPG

Na koniec powrót do bazy: Yves Leccia z korsykańskiego Patrimonio. Połączenie siły Korema z elegancją Agana, choć niektórzy narzekali, że to przemysłu metalurgicznego produkcja. Gadanie... a gadanie było sporo, bo pojawiły się nowe twarze, zawsze mile widziane...

corse.jpg

Comments

Makaron Nesoi

Kohei pisze oto tak: Tym razem zbzikowanej braci przyszło żeglować po wyspach. Próbowaliśmy przekonać, że Eurazja też jest wyspą (wszak zewsząd jest otoczona wodą), ale nie przeszło. Mimo tego degustacja wypadła nad wyraz okazale, wina trzymały równy, wysoki poziom i właściwie nie było takiego, które by się nam nie podobało... c.d. na winobraniu.