Północ-Południe

Spotkanie, które bez większego stresu przeprowadziło nas od pinotów do win z Toskanii. Wkrótce (no może za jakiś czas) o tych ostatnich również będzie głośno. Przynajmniej na sstarwines:) Poniżej zapis rozproszonych spostrzeżeń, zasłyszanych przy stole refleksji, ocen i opinii. Wiem na pewno tylko jedno. Było bardzo dobrze.

polnoc.jpg

Na wstępie weissburgunder od Muller-Catoir z 2007 (Pfalz 12,5%). Wino nie poukładane, żywiołowe, buzujące. Na pewno nie dla tych, którzy chcieliby odnajdywać w winie coś co stateczne, spokojne, mieszczańskie. Aspiryna, jabłko, cytryna. Brakuje mu równowagi. Nie jest gładkie. Anarchiści na pewno byliby zadowoleni.

Potem był pinot gris czyli szurkebarat z Villa Tolnay z 2006 (Badacsony 13%?). Trzeba było dekantować albo poczekać jeszcze z otwarciem tego wina. Bo beczki było dużo, aż za dużo. Mi ciężko było się przez to przebić. Bardzo wyraźny kwas, toffi, trudne. Powoli się otwiera. Wino na cały wieczór, a my nie byliśmy w stanie aż tyle w nie zainwestować. Produkuje je Szwajcar nad Balatonem. W świetnej cenie - tylko 50 zł.

Później trafiliśmy do krainy łagodności. Na Korsykę. Do kraju górali, którzy łypią groźnie okiem, myśląc nieustannie o separacji od tych nadętych żabojadów. A to nie jest takie proste. Piliśmy ich tanie vermentino rocznik 2006. Ze spółdzielni Santa Barba (Sartene 12,5%). Introwertyczne, schowane, kwiatowe. Delikatne, mineralne, proste. Trochę gorzkie. Nieprzyzwoicie tanie. Tylko 4 euro.

Wreszcie odezwały się moce piekielne. Znów greckie inferno. Nic nie widać, nic nie czuć, tylko eksplozje siarki, albo wody sanatoryjne. To Amethystos od Lazaridisa z 2007 r. Słony kwas i zioła, które wygenerowano mieszając sauvignon blanc, semillon i assyrtiko. Ktoś wybiegł z knajpy krzycząc Pali się!

Gdyby wcześniej ktoś opowiadał że widział białego pinota z Burgundii to albo byśmy turlali się ze śmiechu albo niegrzecznie popukali się w czoło. Pinot beurot od Fougeray de Beauclair (Marsannay 13%) rocznik 2006. Farmacja, wapń, kreda. Burgund. Niezłe.

Z tych okruchów informacji, na które udało mi się trafić wynika, że Hartmann Dona to człowiek który długo odpowiadał za rzeczy wielkie w Górnej Adydze. Był enologiem w CP Terlano, opiekując się takimi, kultowymi już winami tej spółdzielni jak Nova Domus, Winkl czy Vorberg. Potem dorabiał w kilku innych winnicach we Włoszech, a teraz robi też własne etykiety. Biodynamicznie, na kilku hektarach, w górach, wokół miasteczka Ora. Piliśmy Dona Bianco, pomieszanie pinot bianco i chardonnay z 2004 (Mitterberg IGT 13%). Z reguły mam krytyczny stosunek do butelek, które sam przynoszę na te spotkania (często nie są zbyt dobre;). Tutaj pękłem. Wielka rzecz. Krystaliczne, czyste, subtelne, delikatne wino. Pełna kultura, wciąż młode. Ktoś powiedział - dziecięca świeżość. Otarłem się o wybitność. Fajne uczucie.

Wciąż próbujemy, ale klucza nie udało się znaleźć. Podstawowe sauvignon z Villa Russiz z 2007 (Collio 13,5%) niczym nie uwiodło. Miała być kwasowość podbita owocem, grapefruitem. Nie była.

Przedłużaliśmy też wakacje. Próbowaliśmy viurę od Campo Burgo z 2008 r. z Riojy. Świeże w ustach, szczupłe, agresywne. Jednak puste. Niezły kwasior. Jabłka, pestki, żyletki.

Wydawało mi się że to będzie proste. Sądziłem, że pedro ximenez jest łatwy do rozpoznania. Pomyliłem się. Tym bardziej że to wino zrobiono nie w Andaluzji, ale w Prioracie. Odysseus z 2007 r. z Vinedos de Ithaca (13,5%). Dostaliśmy bardzo wytrawne wino, sztruksowe, ciemno żółte, z lekką słodyczą, stonowane, lekkie. Niczego mi nie przypomniało. Robi je Sylvia Puig, córka Josepha, który pracował długo z Torresem. Tuli się do beczek, gada z nimi. Może dlatego niezłe wina jej wychodzą.

W finale białych, archetyp. Alzackie pinot gris od Dirler-Cade z 2006. Bursztynowe gruszki, stearyna, świetny nos, równowaga słodyczy i kwasu. Pełne, spełnione, dobre wino.

I trzy czerwone.

Jasny w oku, słodki w tle, okrągły, z ładną kwasowością toskański pinot nero. Case Via od Fontodi z 2001 r. (13,5%). Ładna beczka, choć brakuje mu głębi, przestrzeni.

Matowe, odchodzące, ziołowo-herbaciane nebbiolo. Owoc gaśnie, kolor już mętny. Pasował prawie wszystkim. Barolo od Cascina Bruni z 2000 r. (14%).

W finale wino pozbawione cukru, z dobrego rocznika, świeże w ustach, z ostrymi garbnikami, wino które niczego nie udaje. Po prostu rosso od Lisini z 2006 r. Po prostu super.

Do zobaczenia.

Comments

a propos barolo

pojawila sie dyskusja czy to tradycyjne czy modernistyczne - zgodnie z opisem na ich stronie to jednak zdecydowanie tradycja! (beton i duza beczka) - brak filtracji i innych zabiegow tlumaczy tez w pewien sposob kolor i brak przezroczystosci... http://www.cascinabruni.it/uk/pdf/09a.pdf

Barolo

mi się bardzo podobało, a że matowe... cóż ile można patrzeć w słońce? Ja chyba nie udzielałem się w dyskusji (czyżby Markiz rozmawiał z alter ego?) ale też zastanawiałem się czy nie popełnię faux pas jak napiszę, że tak widzę tradycyjne Barolo:) Już kiedyś mi się dostało jak się pomyliłem;)

dyskusja

pojawila sie w "mojej" czesci stolu... a glownie z Wein-r'em

i jak

obstawialiście?