Heymann - Löwenstein. (Bio)dynamiczny Reinhard.

Zaczęło sie wcale ciekawie. Tuż przy wejściu powiedziano mi szeptem, abym za Chiny jeszcze Ludowe nie wymawiał terminu "biodynamika". Do dziś nie wiem dlaczego. Ale mniejsza o to, wszak "Wino Jest Najważniejsze" (tak sobie zanuciłem). No ale winiarz też człowiek, a do tego jeszcze wytwórca, projektant, strateg i takie tam. Szacunek wymaga wyrzeczeń. I tak zostało, nie wypowiedziałem. Najważniejsze, że jednego i drugie miałem tuż przed sobą.

weinr.heymann.lowenstein.stawka.2009.jpg

Reinhard Löwenstein - człowiek ciepły, otwarty, uśmiechnięty a jednocześnie zamyślony. Taki typ filozofa - gawędziarza, który o winie z jednej parceli (i o samej parceli) może opowiadać od świtu do nocy. Znane jest jego skrajnie subiektywne podejście do metod produkcji, organowe piszczałki instalowane w piwnicy czy znaki runiczne, których odpowiednio dźwięk i "magiczna moc" mają wpływać na kształtowanie się i dojrzewanie win. Człowiek oddany idei terroir, według niego antytezie winiarstwa technologicznego. Ale pytany o problem globalizacji przekornie odpowiada, że globalizacja jest dobra lecz europeizacja jeszcze lepsza. Na zaczepki o wina naturalne (nie biodynamo! cicho sza...) odparował, że wino to produkt cywilizacji a nie naturalny. Czy biodynamikowi z krwi i kości przystoi szerzenie takich herezji? Tak czy inaczej, osobiście nie nadążam za jego filozofią wina. Wino jest produktem kompleksowym i powinno godzić chaos i ład (filozofia połączenia rzeczy odmiennych). Tu można się jeszcze pozastanawiać, ale definiowanie wina w oparciu o charakterystykę bóstw i demonów (Dionizos - natura, chaos, brak kontroli; Apollon - organizacja, sruktura, porządek; Lucyfer - Behemoth, Nergal... Cóż. Bywam monotematyczny) niewiele już z winem ma wspólnego jak dla mnie. Z jednym jednak trudno sie nie zgodzić, z określeniem człowieka i miejsca jako podstawy winotwórstwa - "dobry człowiek w dobrej winnicy to sukces". Do elementarnych czynników wpływających na klasę wina zalicza też m.in. wiek winorośli, nasłonecznienie i ogólne cechy danego rocznika; lecz jak mawia, rocznik rocznikiem a wino ma być dobre, nawet kosztem ilości. Truizmy? Löwenstein naprawdę wierzy w to co mówi. Z ogromną satysfakcją opowiadał jak to najbardziej go zajmuje, i że najwięcej czasu w roku spędza w winnicy... naprawiając umocnienia tarasów. Po prostu człowiek ciężkiej pracy!

Opowiadał i opowiadał. Za to ciekawie. O problemach regionu i braku rąk do pracy mówił porównując Mosel do zanikającej, liguryjskiej Cinqueterre. Mimo wyśmienitych siedlisk np. przebogatych geologicznie okolic rodzinnego Winningen (Uhlen jest zwane czasem "mozelskim Montrachet") miejscowe winiarstwo zaczyna trapić problem z zachowaniem dziedzictwa; odczuwalny brak młodych ludzi, horrendalne ceny ziemi powodują

, że trudno podjąć czy też rozwinąć produkcję, zaś do regionu zaczynają ściągać entuzjaści z grubymi portfelami. Miejscowi na wiele nie mogą sobie pozwolić. Löwenstein sam przejmując gospodarstwo musiał się liczyć z każdym groszem, sprzedawał całe wino a teraz boli go brak starszych roczników w rezerwie.

W końcu starał się (oj starał) nasz minnesinger dowieść, że jego wina wytrawne są. Bo nie są. Albo jeszcze nie są. Wywód nie był długi. Cukier zwykle idzie w parze z wrażeniem owocowości. Alkohol, gliceryna itd. też potęgują słodycz. Lecz z czasem, mówił, słodycz wina zanika. W procesie dojrzewania wina wytrawnieją. Bardziej dociekliwi pytali o los cukru(-ów) bo to, że owocowość słabnie można zrozumieć. Czy zostają w winie w postaci i ilości niezmienionej czy może podlegają chemicznym reakcjom i zanikają, z czasem są "eliminowane" z treści win. Panie Löwenstein, czy wytrawne czy słodkie! Czekamy! Reinhard: "Po co się zastanawiać czy słodkie, czy wytrawne? To tak jakbyśmy mieli stwierdzać autentyczność płótna Chagalla po ilości błękitu w kompozycji". Tu mnie zagiął (bio)dynamiczny Reinhard. Na malarstwie nie znam się wcale.

Wyboru win z rocznika 2009 z Weingut Heymann - Löwenstein próbowałem we wrześniu 2010 roku, w warszawskim ŻuŻu, dzięki uprzejmości Panów Marka i Michała Popielskich. Wina dostępne na 101win.pl.

weinr.heymann.lowenstein.schieferterrassen.2009.jpg .jpg

Schieferterrassen Riesling 2009

Alk.13% 82,67 zł (6)

Rizlingowe wzorcowo, nieco naftowe, superowocowe, bardzo aromatyczne. Mocne, treściwe, wino rozpycha sie w ustach. Atak słodkawy, grejpfrutowy, przechodzi w fazę mocno mineralną, aż w język szczypie. Dobry kwas. Wyraziście cytrusowa i słona, długa końcówka. Bardzo smaczne, naprawdę jest co degustować. Nakrętka też cieszy.

weinr.heymann.lowenstein.von_.blauem.schiefer.2009.jpg

von blauem Schiefer Riesling 2009

Alk. 13% 97,29 zł (6+)

Bardzo podobne do Schieferterrassen ale cichsze, spokojniejsze i nieco bardziej zniuansowane. Mniej słodyczy, owoc nie do końca określony, słoność i nuty rosołowe. W ustach mocniej mineralne i bardziej agresywne, być może z powodu alkoholu, który trochę "odkleja" sie od całości. Wino jeszcze jakby rozbiegane, nieułożone, ale i tak dobre. I tu cieszy nakrętka.

weinr.heymann.lowenstein.rottgen.2009.jpg .jpg

Winningen Röttgen "1.Lage" Riesling 2009

Alk. 13% 125,02 zł (7 - 8 )

Delikatny ślad siarki, trochę dymne w aromacie. Delikatne. Owoc to głównie jabłka, papierówki z kompotu ale też marakuja. W ustach super kwasowe ze szczyptą słodyczy, niesamowicie wręcz owocowe, mineralne i długie jak diabli. Rozwija sie w kieliszku. Dochodzą zapachy liczi i śliwek. Wino bogate i egzotyczne, a jednocześnie spokojne i eleganckie. W końcówce jednak mocarnie mineralne. Fantastyczne. Jedno z najbardziej obiecujących win 2010 roku. Poczekam cierpliwie z otwarciem moich butelek. Ponoć warto poczekać lat kilka.

weinr.heymann.lowenstein.uhlen_.B.2009.jpg

Winningen Uhlen B (Schieferformation "Blaufüßer Lay") "1.Lage" Riesling 2009

Alk. 13% 146,19 zł (7)

Sporo ciała, sporo drożdży w zapachu. W ustach bogate, cieliste, mocne, nie tak przenikliwie mineralne jak Röttgen. Bardziej miękkie, z kwasowością wypływającą szerzej dopiero w lekko goryczkowej końcówce. Tu mineralność się wyostrza i zostają słone, prawie morskie klimaty. Najtrudniejsze z degustowanych win. Reinhard Löwenstein apeluje o cierpliwość. To wino dopiero powstaje.

weinr.heymann.lowenstein.uhlen_.L.2009.jpg .jpg

Winningen Uhlen L (Schieferformation "Laubach") "1.Lage" Riesling 2009

Alk. 13% 173,41 zł (7+)

Łupki bogate w morskie skamieliny. Odważę się powiedzieć, że czuć to wyraźnie w winie; ten muszlowy, wapienno - ostrygowy akcent (bardzo podobnie było TU). Wino strzeliste, najbardziej z całej stawki wytrawne (najmniej owocowe Smile ) w nosie. W ustach już nie. Owoc do potęgi entej. Stragan, cały targ z owocami. Wlewa się mineralność i słoność w doskonałej harmonii ze słodyczą (aż przyszły mi na myśl lody waniliowe polane oliwą i posypane tłuczoną grubo solą morską). Wino przeciwstawne Blaufüßer Lay, delikatniejsze i szczuplejsze, pełne owocu choć nie tak bogate jak Röttgen. W kieliszku doszły jeszcze zapachy owoców tropikalnych i elementy korzenne (kardamon). Kwas idealny. Potencjalne. Świetne, o ile nie fenomenalne. Reinhard apeluje, ja czekam.

weinr.bio_.dynamiczny.reinhard.jpg
(FOTO: aut. Michał Popielski)

Comments

Co na to curry?

Marysia i Krzyś (mój szwagier) z córą Gosią na banicji w Singapurze jeszcze długi czas (interesy/praca). Taki mi podarek sprawili, same przyprawy i curry okołomiejscowe, czyli to co jadają sami. Zielone tajskie curry z kuczakiem i mlekiem kokosowym (oczywiście!) zgrało się (oczywiście!) z gewurzem z Rheinhessen. A co na to nasz Miszcz? Jakieś doświadczenia z ries? Macie? Zapodacie?

Filozofia winiarstwa?

"Dionizos - natura, chaos, brak kontroli; Apollon - organizacja, struktura, porządek". Ci Niemcy są obłędni. Nawet facet co terasy obrabia, "Narodziny tragedii" Nietzschego do tego miesza. A wiadomo czym Pan Reinhard się zajmował zanim winiarzem został? no chyba że oni to w liceum juz przerabiają, coby mnie nie zdziwiło. A co do wytrawności / słodkości. Nie zrozumiałem, czemu mu tak zależy, żeby jego wina nie były nazywane słodkimi? Ideologia biodynamiczna (wiem, cicho sza), że cukier szkodzi? Poczucie że określenie słodkie deprecjonuje?

Lucjan...

On robi też nienajgorsze słodkie. Sam nie piłem (jeszcze. Markiz jak pojedzie to pewnie coś zapoda Smile ), ale nie o słodycz tu chodzi. Gość twierdzi (a ma więcej doświadczenia ze swoimi winami Smile ), że wytrawnieją. Albo, że są wytrawne (ale w przyszłości, bo jednak cukier dziś czuć). I zgoda, ale tu chodzi o kwestię wyjaśnienia zagadki: słodycz czy wytrawność z punktu widzenia pijącego dzisiaj a słyszącego o jutrze; o NAJWAŻNIEJSZE: JAK, KIEDY I DLACZEGO!. Pewnie Sam Pan Czas to rozstrzygnie, bo Reinhard nas nie przekonał, a starał się (oj starał!). Czysta ciekawość winiarza (Wiktora Bruszewskiego, którego pozdrawiam serdecznie bo jest okazja Smile ) sprowokowała tę mikrodyskusję. Tyle.

O Lucyferze zapomniałeś Drogi Temi... Błąd. Niewybaczalny błąd... Wink

Cukier pojawia się i znika

Kiedyś rozmawialiśmy z Trollem i zgodnie przyznaliśmy, że w starych słodkich winach odczucie słodkości stopniowo zanika, pewno to jakaś suma, wypadkowa wszystkich procesów dojrzewania wina. Jakich? Nie wiem. Ale tak się wydaje po spróbowaniu kilku starszych słodkich win. A Wy tak nie mieliście?

Aktywista

Dalsza lektura obowiązkowa to tekst MdCC, który znajdziecie poniżej:

http://www.sstarwines.pl/konkurs/node/388

"Na początku skontaktowałem się z Demeter'em i zapytałem czy mogliby mi pomóc - odpowiedzieli, że bardzo by chcieli ale (podobnie jak Steiner) są przeciwnikamialkoholu"... czy może być lepszy cytat z winiarza, którytraktowany jest jako biodynamik?

Reinhard Lowenstein jest człowiekiem z pasją - można się z nim zgadzać, można próbować mieć odmienne zdanie ale wydaje się, że fundamenty jego wizji winiarstwa są dobrze przemyślane. Na pytanie o punktacje wina odpowiada pytaniem czy ktoś daje punkty Mozartowi i Beethovenowi. Na komentarz, że czuć alkohol odpowiada - może te wina nie są dla Ciebie. Zajadle broni rdzennych drożdży czy naturalnej fermentacji. Inox używa jak nie ma dość winogron by wypełnić 25hl beczkę. Pytany o to jakie swoje wina poleca odpowiada, że zależy kiedy.Teraz podobają mu się proste wina z 2003, ale na topowe Uhleny z tego rocznika jest stanowczo za wcześnie. A na pytanie o starzenie się jego win ze szczerością informuje: nie mam pojęcia - gdybyśmy robili tak wina przez ostatnie 50 lat to coś bym wiedział. Ale on zaczął kilkanaście lat temu. Zaczął na nowo, albo raczejna staro, po tym jak napili się wina robionego jeszcze przez dziadkai otwartego na 45 rocznicę dziadków ślubu.

Broni terroir, ale broni też win masowych (które nazywa przemysłowymi) - bo przecież nie każdego stać na wino "rękodzielne". Atakuje tylko tych, którzy są pośrodku - bo to oszuści. I z żalem w głosie mówi, że na początku nie mieli środków więc musiał sprzedawać całość produkcji - a teraz nawet sam dla siebie nie ma win z końcówki lat dziewięćdziesiątych.

Ale zaprasza i obiecuje, że jak już przyjadę to jakieś starsze roczniki znajdzie... i nie ma przebacz -pojadę!