Im Cabernet, au Cabernet, to Cabernet

Meine damen und herren, mesdames et messieur, ladies and gentlemen! Comment a va? Do you feel good? Jeśli nie, to może dlatego, że dawno nie spróbowaliście dobrego Caberneta. My ostatnio mieliśmy okazję. MikPaw otworzył swoją lodówkę i wytargał kilka medoków. Wesoły dorzucił swoje dwa grosze, w temacie alternatywnym, na wesoło, ja też nie poskąpiłem i zrobiła się kabernetowa uczta. Wszystkie wina wystąpiły z tą odmianą w roli głównej.

DSC04492_.jpg

Zaczęliśmy od końca. Ważne bowiem jest jak się kończy, a nie jak się zaczyna. Wjechał Musar 2002, na arabskim koniu, krwi pełnej, nieokiełznany. Musar jak to Musar, pachnieć początkowo nie chiał, bo i po co? Ale smakował. Także Paniom, które w poziomkowym chruśniaku się gdzieś zapodziały. Słodko się zrobiło i miło. Wiadomo, że kobiety łagodzą obyczaje. Okiełznać też potrafią, nawet takiego ogiera. Bo czy to nie przy Musarze porównania do araba padały?

DSC01697_.jpg

Potem batalia dwóch medoków, stare roczniki Świętego Bonneta okazały się ciągle jare. Prosto z Carrefoura, do lodówki, a potem, po latach... na stół trafiły. Obrona sycylijska miesza się z Caro-Kann, rosyjska z Petroffem na czele. Wina też się bronią, a to szczególnie miłe, że w końcu to wina ze średniej supermarketowej półki są. Tymczasem Gelfand z Anandem wygrywa, zaskakująć świat, aby w kolejnej partii zostać bez królowej. Królem Cabernet?

13436.JPG

Może i jest królem, w króleskim wydaniu, z prawdziwą maestrią, dość rzadką zresztą dowodzi. Zaczęliśmy urodziny SstarWines wspominać, w kontekście kaberneta i nie tylko. Maestro rzeczywiście okazał się Raro, rzadki w każdym sensie, ale charakterny tylko w jednym, jedynym. Wzorzec metra, znaczy caberneta. Mógłby spokojnie udawac klasyczne medoki. Choć teraz idzie nowe, czy lepsze?

DSC01702_.jpg

Na deser królewksa rezerwa, z Bułgarii do nas trafiła. Od Domaine Boyar, co to ślady nowoczesnej winifikacji przecierali i serwowali wina barrique, a także american barrel, jak dream. Waniliowo się zrobiło, trochę nudnie i przewidywalnie, ale przynajmniej cienizną nie waliło jak w medokach, ani nie fermentowało spontanicznie jak Musar po wyjęciu z lodówki. Prosta, przewidywalna historia. Z amerykańskim happy endem, stamtąd beczka rodem. Font za to lokalny.

DSC01694_.jpg

Choć zaczęliśmy tego dnia od białego Marquesa do Borba z odmian endemicznych dla odmiany: Arinto, Roupeiro i Rabo de Ovelha, też pewno american oak widziało. Happy end miał zwieńczyć miód pitny, pewno na kabernecie, ale gospodarz piwem zaczął raczyć, pewno nie na kabernecie i przypominać, że dawno już zaczęliśmy, a pora późna przecież. A serio, to czas na mnie przyszedł, słońce zaszło. Do kolejnego spotkania. Im Cabernet, au Cabernet, to Cabernet.

DSC01686_.jpg